Dziś wzięłam udział we wspaniałej zabawie, którą już zna mnóstwo kobiet. Oczywiście mowa o filcowaniu na mokro. Wreszcie zobaczyłam jak to się wszystko robi i... chyba połknęłam bakcyla. Moje pierwsze wytwory nie są do końca udane, ale nie o to przecież chodzi! Najważniejsze, że razem z moją córką (byłyśmy na warsztatach razem-jakie to cudne!) wspaniale się bawiłyśmy.
Pierwszy, czerwony kwiat miał mieć zieloną łodyżkę, ale... urwała mi się :( Jest więc jasnoszara. Pomarańczowa kalia podoba mi się najbardziej :) Z niej jestem dumna.
Kwiat różowy składa się z dwóch niezależnych elementów, które zostały zszyte.
Polecam wszystkim tą zabawę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz